niedziela, 30 października 2011

Barbarzyństwo w Unii Europejskiej

Przyjęta 3 lipca 2002 r. rezolucja Parlamentu Europejskiego, wzywająca państwa członkowskie i kandydujące do Unii Europejskiej do zalegalizowania aborcji, wywołała wstrząs u ludzi dobrej woli. Tę haniebną rezolucję Parlament Europejski przyjął 280 głosami (przeciw było 240 głosów, a 28 wstrzymało się). Nie ma ona - na szczęście - mocy prawnej, jednak jest znakiem dochodzenia do głosu niezwykle groźnych sił "cywilizacji śmierci".

Ludobójcy Lenin i Hitler jako pierwsi w Europie zalegalizowali aborcję

Aborcja, spędzanie płodu, przerywanie ciąży - to medyczne określenia na pozbawienie życia nienarodzonego człowieka.
Pierwszym krajem w Europie, który zalegalizował zabijanie poczętych dzieci, był Związek Radziecki. Włodzimierz Lenin, po zwycięstwie rewolucji bolszewickiej - już w 1920 roku - zezwolił na zabijanie nienarodzonych. Przypomnijmy, że w całej ówczesnej Europie prawo chroniło życie ludzkie.
Drugim przywódcą europejskim, który doprowadził do legalizacji aborcji w swoim kraju był Adolf Hitler. Dążąc do utworzenia czystej, biologicznie mocnej "rasy panów", doprowadził w 1933 roku, do legalizacji zabijania niemieckich nienarodzonych dzieci, które posiadały lub mogły posiadać wady wrodzone. Należy dodać, że hitlerowscy "ustawodawcy" chronili surowymi sankcjami karnymi życie zdrowych, niemieckich dzieci, dążąc do demograficznego wzrostu "rasy panów".
W skali masowej pierwszymi ofiarami Hitlera nie byli niemieccy komuniści, Żydzi, Polacy czy Romowie, ale niemieckie nienarodzone dzieci z domniemanymi wadami oraz ofiary, wprowadzonej na szeroką skalę przez hitlerowców eutanazji. Po podbiciu narodów słowiańskich niemieccy zbrodniarze opracowali "Planost" - plan wyniszczenia narodów podbitych, w ramach którego okupowanym narodom szeroko zalecali antykoncepcję i legalizację aborcji. Zbrodnicze plany hitlerowców najlepiej charakteryzuje wypowiedź Martina Bormana, szefa kancelarii Hitlera i "sternika" NSDAP: (...) Obowiązkiem Słowian jest pracować dla nas. Płodność Słowian jest niepożądana. Niech używają prezerwatyw albo robią skrobanki - im więcej, tym lepiej. Oświata jest niebezpieczna (cyt. za: J. Heydecker, J. Leeb "Trzecia rzesza w świetle Norymbergi - bilans tysiąclecia", Książka i Wiedza, Warszawa 1979, s. 391).
Po II wojnie światowej, w krajach tzw. obozu socjalistycznego, dyktatorzy komunistyczni wprowadzili w połowie lat pięćdziesiątych prawną dopuszczalność tzw. przerywania ciąży. W krajach zachodniej Europy (a także w USA) doprowadzono do legalizacji aborcji pod koniec lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Zwolennicy "cywilizacji śmierci" doprowadzili do tych zmian prawnych, posługując się manipulacją i kłamstwem (porównaj np. wypowiedź dr B. Nathansona "Śmiertelne oszustwo - zaplanowana zagłada", "Służba Życiu" nr 2/1999. Autor uczestniczył w procedurze legalizacji aborcji w USA, przeżył nawrócenie i zdemaskował metody manipulacji i kłamstwa zwolenników aborcji).

Historia legalizacji aborcji w Polsce

Na terenie Polski po raz pierwszy w sensie prawnym narzucono pełną dopuszczalność aborcji (nazywanej wówczas "spędzaniem płodu") 9 marca 1943 r. Wówczas hitlerowski okupant wydał rozporządzenie (Verordnung) zezwalające Polkom na nieograniczone żadnymi sankcjami zabijanie polskich nienarodzonych dzieci, jednocześnie podnosząc karę - do kary śmierci włącznie - za zabicie niemieckiego nienarodzonego dziecka... Już 22 lipca 1942 roku Hitler ujawnił swe bardzo przychylne stanowisko odnośnie aborcji, jako niezbędnej metody kontroli populacji podbitych narodów. "W obliczu dużych rodzin tubylczej ludności - podkreślał - jest dla nas bardzo korzystne, jeśli dziewczęta i kobiety mają możliwie najwięcej aborcji". Hitler groził także: "osobiście zastrzelę tego idiotę, który chciałby wprowadzić w życie przepisy zabraniające aborcji na wschodnich terenach okupowanych" (cyt. za: William Brennman "The abortion holocaust. Today's finał solution", Landmark Press 1983, s. 34).
Po zakończeniu II wojny światowej oczywiście anulowano hitlerowskie rozporządzenia i przywrócono polskie ustawodawstwo przedwojenne, chroniące życie poczętych dzieci.
Po raz drugi w Polsce wprowadzono "prawną" dopuszczalność aborcji 27 kwietnia 1956 roku. W warunkach terroru komunistycznego (ks. prymas S. Wyszyński internowany, tysiące polskich patriotów w więzieniach) ludzie wprowadzeni do Sejmu (w 1952 r.) przez ludobójcę Stalina, przegłosowali legalizację aborcji. Ta stalinowska aborcyjna ustawa obowiązywała aż do 1993 roku. Ustawę o planowaniu rodziny i ochronie płodu ludzkiego przegłosowali w Sejmie 7 stycznia 1993 r. posłowie opcji centroprawicowej, solidarnościowej, przy zdecydowanym sprzeciwie postkomunistów i liberałów.
Po wyborach prezydenckich w 1995 r. (przegrana L. Wałęsy, wygrana A. Kwaśniewskiego), już 14 grudnia - jeszcze przed zaprzysiężeniem prezydenta - grupa lewicowych parlamentarzystów (głównie z Unii Pracy) wystąpiła z inicjatywą ustawodawczą nowelizacji ustawy z 7 stycznia 1993 roku, praktycznie pozbawiającą prawnej ochrony poczęte dzieci. W nowelizacji przewidziano bezkarność zabijania poczętych dzieci w przypadku, gdy "kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej". W uzasadnieniu - oficjalnym piśmie rozpoczynającym tę procedurę legislacyjną-lewicowi parlamentarzyści dopuścili się kilku ewidentnych kłamstw. Niezgodnie z prawdą, napisano m.in.: "Zakaz przerywania ciąży ze względów społecznych, spowodował szereg zjawisk patologicznych (...). Znacznie wzrosła liczba przyjęć do szpitali kobiet z rozpoznaniem poronienie w toku, co wskazuje na próbę dokonania przerywania ciąży przez same kobiety. Wzrosła liczba porzuconych noworodków i dzieciobójstw".
Z początkiem 1996 roku gdański Klub Inteligencji Katolickiej skierował pismo do Prokuratora Generalnego L. Kubickiego o wszczęcie postępowania karnego wobec posłów, którzy we wniosku o nowelizację podali nieprawdę. W lipcu 1996 r. wiceprezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, w bezpośredniej rozmowie z ówczesnym marszałkiem Sejmu J. Zychem, zwrócił się z prośbą o wstrzymanie procedury nowelizacyjnej z uwagi na kłamstwa zawarte w jej uzasadnieniu i skierowanie sprawy do prokuratury. Marszałek odpowiedział, że regulamin pracy Sejmu nie przewiduje takiej możliwości...
Ostatecznie zbrodniczą nowelizację pozbawiającą prawa do życia poczęte dzieci, przegłosowali w Sejmie postkomuniści i liberałowie, a prezydent A. Kwaśniewski podpisał ją 20 listopada 1996 roku. Oto najkrótsza historia tego "prawa", od kłamliwego uzasadnienia nowelizacji do podpisu postkomunistycznego prezydenta. Tę zbrodniczą nowelizację zaskarżyli do Trybunału Konstytucyjnego senatorowie AWS i Trybunał, decyzją z dnia 28 maja 1997 roku, przywrócił poczętym dzieciom prawną ochronę życia.
Rezolucja Parlamentu Europejskiego jest sprzeczna nie tylko z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka, Konwencją ONZ o Prawach Dziecka, ale też z Konstytucją Rzeczpospolitej.
Fakt medyczny, że życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia, podawany jest obecnie już nie tylko w opracowaniach naukowych, podręcznikach dla studentów medycyny, ale także w popularnych poradnikach medycznych oraz podręcznikach do szkół podstawowych. W świetle tego faktu łatwo dostrzec sprzeczność rezolucji Parlamentu Europejskiego z poniższymi aktami prawnymi (zestaw tekstów i wypowiedzi wybitnych polskich naukowców nt. poczęcia jako początku życia człowieka zamieściła "Służba Życiu. Zeszyty Problemowe" nr 2/2000). Oto ich fragmenty:
  • Powszechna Deklaracja Praw Człowieka Narodów Zjednoczonych - 1948 r., art. III: "Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swej osoby."
  • Konwencja o Prawach Dziecka Narodów Zjednoczonych - 1989 r.: "Dziecko z uwagi na swoją niedojrzałość psychiczną oraz umysłową wymaga szczególnej opieki i troski, w tym właściwej ochrony prawnej, zarówno przed, jak i po urodzeniu."
  • Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej - 1997 r., art. 38 Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.
Barbarzyńskie praktyki w krajach UE

We wszystkich krajach członkowskich UE, z wyjątkiem Irlandii, doprowadzono do legalizacji zabijania poczętych dzieci. Obrońcy życia są wstrząśnięci nie tylko samą zbrodnią zabójstwa, ale również faktem bezczeszczenia zwłok zabijanych dzieci. Krótko, tylko kilka faktów:
- we Francji firmy kosmetyczne wykorzystują zwłoki nienarodzonych dzieci do produkcji kosmetyków;
- Niemcy wykorzystali do ulepszenia asfaltu na autostradzie pod Berlinem ok. 50 tysięcy ton odpadów, z których część stanowiły zwłoki nienarodzonych dzieci;
- Anglicy wprowadzili w latach osiemdziesiątych do londyńskich szpitali rozdrabniarki do odpadów kuchennych, w celu "rozczłonkowania" ciał zabitych dzieci, ponieważ zwłoki nienarodzonych, nie poddane tej procedurze, zatykały rury kanalizacyjne (w Anglii "dopuszcza się" zabijanie dzieci nawet w 6 miesięcy od poczęcia).
Jak do tej pory, nie było słychać głosów potępienia tych barbarzyńskich praktyk przez Parlament Europejski i przywódców UE.

Unia Europejska finansuje ludobójstwo

Prezydent USA George Bush, zdecydowany przeciwnik legalności aborcji, uznający medyczne dowody człowieczeństwa każdej poczętej istoty ludzkiej, doprowadził w marcu 2001 r do zablokowania amerykańskiej pomocy - 40 milionów dolarów - agendom ONZ na finansowanie programów "planowania rodziny". Pieniądze te miały być wykorzystane m.in. na finansowanie aborcji, w tym także aborcji pod przymusem, wbrew woli kobiet (komunistyczne władze Chin, realizując politykę ograniczenia liczby dzieci, zmuszają - niekiedy przy pomocy milicji - Chinki do zabijania nienarodzonych dzieci).
W zastępstwie USA władze Unii Europejskiej w trybie ekspresowym znalazły i przeznaczyły z funduszów własnych 40 milionów dolarów na finansowanie tych zbrodniczych planów.
Politykom Unii Europejskiej, i niestety nie tylko im, należy przypomnieć fragment Konwencji o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa (uchwalonej przez Zgromadzenie Ogólne ONZ, 9 grudnia 1948 r.) art. 2, pkt. d. Jako jedną z form ludobójstwa wymieniono tam: "narzucanie środków/przedsięwzięć zmierzających do zapobiegania narodzinom w obrębie grupy [narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej]" ("imposing measures intended to prevent births within the group").

Cyklon B - KL Auschwitz, Unia Europejska - RU 486

Hitlerowcy realizowali swą politykę eksterminacji narodów podbitych w obozach zagłady, uśmiercając miliony ofiar. W największym obozie zagłady, w KL Auschwitz, we wrześniu 1941 r., w podziemiach bloku 11 - bloku śmierci - ludobójcy wykorzystali po raz pierwszy do masowego zabijania cyklon B, gaz produkowany przez niemiecką firmę I. G. Farben. Zgładzono wówczas "na próbę" około 600 jeńców rosyjskich i 200 polskich więźniów. Później cyklon B hitlerowcy stosowali już masowo w komorach gazowych obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, a firma I. G. Farben zarabiała miliony reichsmarek na produkcji ludobójczego gazu.
Kilkadziesiąt lat później firma Hochst - powstała w wyniku przekształceń I. G. Farben (ze względów marketingowych trzeba było zmienić nazwę) - wprowadziła na rynki farmaceutyczne całego świata pigułkę poronną RU 486. Pigułka ta powoduje chemiczną aborcję dziecka do 10-11 tygodnia jego życia i jest sprzedawana w wielu krajach pod różnymi nazwami handlowymi. Przekształcona z I. G. Farben firma Hóchst, produkująca ludobójczy środek RU 486, masowo zabija poczęte dzieci i znów zarabia już nie miliony reichsmarek, ale miliony euro.
W przywołanej we wstępie tego artykułu haniebnej rezolucji Parlamentu Europejskiego zawarte jest też zalecenie wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej - oczywiście permisywnej, liberalnej. Trzeba więc - chociażby bardzo skrótowo - podać rezultaty tej edukacji w krajach UE. Wystarczy przywołać tylko dwa przykłady: Wielkiej Brytanii i Francji. W krajach tych wprowadzono do szkół biologiczną, pozbawioną wartości duchowych, seksedukację. Później zaczęto w szkołach, rozdawać uczniom prezerwatywy. Działania te nie tylko nie spowodowały spadku liczby ciąż wśród uczennic, ale doprowadziły do ich wzrostu. Wówczas zaczęto w szkołach - bez zgody i wiedzy rodziców - rozdawać 11-12-letnim uczennicom poronne pigułki typu RU 486. Dzieci zabijały swe nienarodzone dzieci... Ostatnio na szczęście wstrzymano ten zbrodniczy proceder. Pytanie - na jak długo?
Czy deputowani Parlamentu Europejskiego znają te odległe i bliższe wydarzenia z historii Europy i czy będą mieli także czelność domagać się od Polski, w ramach narzucanej nam liberalnej edukacji seksualnej, dystrybucji śmiercionośnej pigułki RU 486, którą produkuje firma przekształcona z I. G. Farben, producenta cyklonu B?

Schizofrenia moralno-prawna w Unii Europejskiej

Warunkiem przyjęcia kandydującego państwa do Unii Europejskiej jest zniesienie w nim kary śmierci nawet dla najgroźniejszych przestępców i największych zbrodniarzy. To żądanie stawiane jest w imię szacunku dla życia każdego człowieka. Jednocześnie ta sama Unia domaga się od państw kandydujących wprowadzenia pełnej swobody aborcji, czyli okrutnej kary śmierci - zabójstwa absolutnie niewinnego i bezbronnego dziecka poczętego! Jakimi słowami można ten zbrodniczy absurd określić? Alogiczność, niekonsekwencja, schizofrenia moralno-prawna?
Jak określić postawy etyczne tych członków Parlamentu Europejskiego, którzy przegłosowali zalecenie całkowitej bezkarności aborcji - czyli pozbawienia jakiejkolwiek ochrony prawno-karnej życia poczętych dzieci - a jednocześnie sami korzystają z prawno-karnej ochrony swego własnego życia?

Demokracja albo będzie chrześcijańska, albo jej nie będzie

Entuzjaści Unii Europejskiej często powołują się na chrześcijańskich założycieli tej struktury.
Przywołam zatem słowa Roberta Schumana - założyciela UE: Demokracja albo będzie chrześcijańska, albo jej nie będzie. Antychrześcijańska demokracja jest karykaturą, która prowadzi do tyranii lub anarchii. To, co aktualnie dokonuje się w UE i co proponuje jej parlament, jest nie tylko niechrześcijańskie ale nieludzkie, mówiąc wprost - barbarzyńskie.
Trzeba też przypomnieć słowa Matki Teresy z Kalkuty, Laureatki Pokojowej Nagrody Nobla, wypowiedziane w 1994 roku na międzynarodowej konferencji ONZ w Kairze: Wiele razy powtarzałam - i jestem tego pewna - że największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie byśmy się nawzajem nie pozabijali?
To nie przypadek, że najpoważniejsza, po II wojnie światowej, lokalna wojna w Europie miała miejsce w Jugosławii. Który z polityków UE chce pamiętać, że komunistyczny dyktator J. B. Tito wpisał do jugosłowiańskiej konstytucji jedyny taki "konstytucyjny" zapis w Europie) "prawo" do aborcji, wskutek czego niszczenie życia poczętego przybrało tam masowe rozmiary?
Z końcem lat osiemdziesiątych w Krakowie miałem okazję przeprowadzić osobistą rozmowę z wybitnym niemieckim obrońcą życia, doktorem medycyny, jednym z przywódców europejskiej organizacji pro-life, który zmarł kilka lat temu. Powiedział wówczas, że głęboko słuszne są słowa Matki Teresy z Kalkuty, w których wskazuje na aborcję, jako główne zagrożenie dla pokoju. Prosząc o dyskrecję, poinformował mnie, że eksperci socjologowie oszacowali, iż Europa ma kilkanaście lat na wstrzymanie fali aborcji. Jeżeli tego nie uda się osiągnąć, to grozi Europie tak straszliwa wojna, że w porównaniu z nią Auschwitz war ein Sanatorium (Auschwitz to było sanatorium). Te słowa padły z ust Niemca, który wielokrotnie podkreślał, że Auschwitz był miejscem niespotykanego ludobójstwa w dziejach ludzkości... Powiedział także, że właśnie Polacy z racji swego przywiązania do katolicyzmu i Papieża-Polaka, chrześcijańskiego modelu wychowywania dzieci, winni być tymi, którzy jako pierwsi w Europie odrzucą zbrodnicze aborcyjne prawo i zapewnią ochronę życia poczętym dzieciom.
Kilka lat później, 7 stycznia 1993 r., polski Sejm anulował zbrodniczą stalinowską ustawę z 27 października 1956 r. i wprowadził prawną ochronę życia dzieci poczętych. Mój rozmówca miał nadzieję, że zwycięstwo polskich obrońców życia rozpocznie nowy proces w całej Europie: przywracanie fundamentalnego prawa człowieka - prawa do życia...
Traktat członkowski Polski w UE musi zabezpieczać prawa rodziny, w tym prawo do życia.
Dzięki modlitwie i wielkiej pracy Kościoła katolickiego polskim obrońcom życia udało się w 1993 roku doprowadzić do anulowania zbrodniczej ustawy zezwalającej na zabijanie poczętych dzieci. Polska jest pierwszym krajem na świecie, który w warunkach demokracji odrzucił ustawę aborcyjną i wprowadził ustawę chroniącą życie.
Światowi przywódcy ruchów obrony życia wyrażają publicznie podziw i uznanie dla Polaków, okazując wdzięczność za niepodważalne argumenty "za życiem", jakie przyniosły lata funkcjonowania ustawy chroniącej życie w Polsce oraz za zdemaskowanie wielu kłamstw zwolenników aborcji. Z licznych głosów uznania i szczerego podziwu przytoczę tylko jedną wypowiedź dr. J. Willke - prezesa Międzynarodowej Federacji Prawa do Życia - który, przemawiając w auli Uniwersytetu Jagiellońskiego (26.03.2000 r.), powiedział m.in.: Dokonaliście niesamowitej rzeczy. Jesteście jedynym krajem, który dokonał zwrotu w tej kwestii. Wykładam w wielu krajach na świecie: podczas ostatnich 10 lat odwiedziłem ich 68. Zawsze podczas wykładów chwalę Polskę. Mówię, Że inne kraje mogą zrobić to, co zrobili Polacy, że jest to możliwe. Jestem tutaj, aby want pogratulować.
W sytuacji nasilającej się presji ze strony zwolenników "cywilizacji śmierci" z kręgów Unii Europejskiej musimy zmobilizować się i zjednoczyć w dążeniu do wpisania w traktat akcesyjny Polski z UE artykułów gwarantujących nam - Polakom, dzisiaj i w przyszłości, niezależnie od ewentualnych zmian prawa UE, czy też decyzji jej sądów i trybunałów - suwerenność polskiego prawa w dziedzinie ochrony praw rodziny, w szczególności prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zakaz manipulacji genetycznych (np. klonowania człowieka) oraz prawo rodziców do decydowania o programach i sposobie nauczania młodzieży przedmiotu "wychowanie do życia w rodzinie".
Takie traktatowe zabezpieczenie jest koniecznym warunkiem ewentualnego poparcia środowisk obrońców życia przystąpienia Polski do UE. Jasno trzeba stwierdzić, że gdy takiego jednoznacznego zapisu w traktacie akcesyjnym nie będzie, z całą pewnością obrońcy życia powiedzą: "nie" dla UE! (Ewentualne poparcie z ich strony będzie zależało także od innych zapisów traktatu.)

Podstawowy sprawdzian

W związku z analizowanym tematem pragnę przypomnieć trzy wypowiedzi największego autorytetu moralnego współczesnego świata, Ojca Świętego Jana Pawła II.
Przemawiając na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku, 2 października 1979 r., powiedział m.in.: Troska o dziecko, jeszcze przed jego narodzeniem (...) jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka.
Na konferencji Episkopatu Polski na Jasnej Górze, 19 czerwca 1983 r. stwierdził: Stosunek do daru życia jest wykładnikiem i podstawowym sprawdzianem autentycznego stosunku człowieka do Boga i do człowieka, czyli wykładnikiem i sprawdzianem autentycznej religijności i moralności.
W czasie pielgrzymki do Ojczyzny, w czerwcu 1997 r. w Kaliszu, Ojciec Święty mówiąc o obronie życia podkreślił: Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej. Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne oraz naukowe.
Te fundamentalne kryteria, podane nam przez Ojca Świętego Jana Pawła II, każdy katolik musi zastosować, oceniając Unię Europejską.
Życie zwycięży śmierć!

Na zakończenie kilka wypowiedzi Ojca Świętego Jana Pawła II:
- I życzę, i modlę się o to stale, ażeby rodzina polska dawała życie, by była wierna świętemu prawu życia (Nowy Targ, 8 czerwca 1979 r.).
- I my znajdujemy się dziś w samym centrum dramatycznej walki między kulturą śmierci i kulturą życia. Ale blask Krzyża nie zostaje przesłonięty przez ten mrok - przeciwnie, na jego tle Krzyż jaśnieje jeszcze mocniej i wyraźniej, jawi się jako centrum, sens i cel naszej historii i każdego ludzkiego życia (encyklika Evangelium vitae, pkt 50).
- Walczcie, aby każdemu człowiekowi przyznano prawo do urodzenia się (...). W Chrystusie Zmarłym i Zmartwychwstałym sprawa człowieka otrzymała już swój ostateczny wyrok: Życie zwycięży śmierć! (26 lutego 1979 r.).

dr inż. Antoni Zięba, współzałożyciel
Krucjaty Modlitwy w Obronie Poczętych
Dzieci, prezes Polskiego Stowarzyszenia
Obrońców Życia Człowieka
źródło: Miłujcie sie nr 4/2002

wtorek, 11 października 2011

Nick Vujcic człowiek bez rąk i nóg - świadectwo życia.

                                         (zdj.wikipedia.pl)

"Wierzę, że wszystko jest pod Bożą kontrolą. Że Bóg ma plan dla naszego życia. Jaki to plan? Teraz widzę Jego chwałę, gdy On mi pomaga, w codziennych wysiłkach, w życiu bez rąk i nóg..."

Nick Vujcic


Jednym z pseudo argumentów aborterów za zabijaniem nienarodzonych jest ich niepełnosprawność.
Czy człowiek ma prawo do odbierania drugiemu człowiekowi życia, tylko dlatego, że w swoich domysłach wyobraża sobie jego egzystencje w czarnych barwach? Nie.
Życie jest darem. Nick Vujcic jest tego świadom, dlatego świadczy. Świadczy o Bożej miłości, względem każdego i każdej z nas.



poniedziałek, 10 października 2011

”To Be Born” - wstrząsający film o liście abortowanego dziecka do matki.

Amerykańskie środowiska pro-life wyprodukowały film oparty na „Liście od abortowanego dziecka”, utworze autorstwa ks. Stephena Lesniewskiego z Chicago. Dzięki „Listowi” duchowny uratował od śmierci ponad 500 dzieci nienarodzonych – informuje portal Fronda.pl. Film „To Be Born” pokazuje problem aborcji z punktu widzenia nienarodzonego dziecka i przedstawia w bardzo obrazowy sposób jakim jest dramatem nie tylko dla niego (dziecko jest narratorem filmu), ale również dla kobiety.

 

Krótki film wyprodukowany przez "Spirit Juice Studios” miał premierę na YouTube i w Marcus Theater w Chicago.

W filmie widzimy kobietę, która decyduje się, pod wpływem ojca dziecka, na aborcję. Oglądamy dramatyczne obrazy z ośrodka aborcyjnego i znakomicie pokazany stan psychiczny kobiety udającej się na „zabieg”. Widzimy również dziewczynkę, która pisze list do swojej mamy opisując z detalami jak z jej perspektywy wygląda „zabieg”.

Blogerka pro-life Jill Stanek podkreśla, że była zaskoczona widząc jaki wpływ ma ten 14 minutowy film na kobiety. „Ten film jest idealny by pokazać czym w rzeczywistości jest aborcja” – pisze Stanek.


Źródło: Fronda.pl

sobota, 8 października 2011

Gianna Jessen - kobieta, która przeżyła aborcję.


Każdy człowiek ma prawo do narodzin. Ty, ja, Gianna...wszyscy. Myślisz inaczej? Posłuchaj tej, która miała urodzić się martwa:


 


"(...)aborter musiał podpisać mój akt urodzenia, więc wiem kim on jest (...)  na karcie medycznej napisano: Urodzona w trakcie aborcji z użyciem roztworu soli..."



In vitro propaganda, a fakty.


Opinia publiczna obrosła mitami o dobrodziejstwie zapłodnienia in vitro. To nie przypadek, tylko efekt dużych pieniędzy wydawanych przez biznes sztucznego rozrodu na reklamę.

Reklamę nie wprost. Bo nie chodzi o spoty przed dziennikiem telewizyjnym zachęcające do tego czy innego ośrodka in vitro. To byłoby nielegalne. Legalny i znacznie skuteczniejszy jest marketing ukryty. Taki, którego target, czyli my, nie jest świadomy. Dobry PR in vitro uprawiany jest po cichu przez takie kształtowanie przekazu medialnego, żebyśmy nie wnikając w fakty, odbierali stale pozytywny obraz in vitro, jednocześnie nabierając nieufności i pogardy do jego krytyków.

Niemedialna makabra
W materiałach telewizyjnych o in vitro (w wiadomościach, publicystyce, reportażach) niezmiennie dominują pozytywne obrazy: okrągły brzuszek, uśmiechnięte dziecko, szczęśliwa rodzina. Nie zobaczymy w nich mężczyzn z pojemnikami na nasienie stojących w kolejce do zaopatrzonych w pornografię kabin pobrań czy rodziców odbierających z "kliniki" nadliczbowe zarodki w termosie. A tak przecież wygląda codzienność tej makabry.
O przebiegu samej procedury mówi się bardzo rzadko: o faszerowaniu kobiet toksyczną chemią, poniżaniu mężczyzn, eksperymentach na mrożonych embrionach czy "selektywnej redukcji" ciąż wielopłodowych. Jeszcze mniej o wynaturzeniach: tworzeniu dzieci ze spermy zmarłych czy z komórek trojga rodziców; rodzeniu wnuków przez ich własne babcie czy o dzieciach omyłkowo wszczepionych nie swoim matkom. Debata o in vitro zepchnięta jest do sfery abstrakcji, rozmytych wartości, kwestii światopoglądu i religii. Tak najłatwiej manipulować, powołując się na dogmat, że nie wolno innym narzucać swoich opinii. Efekt jest taki, że bardzo wielu Polaków popiera in vitro, bo uwierzyli w mity, slogany i sztuczki językowe, jakie sprytna propaganda wpuściła do debaty publicznej.

MIT I: "In vitro jest metodą 'leczenia' niepłodności"

Efekt propagandowy: "Leczenie" kojarzy się wyłącznie dobrze. Myślimy, że to nieludzkie być przeciw "leczeniu", więc nie chcemy odmawiać nikomu dotacji na "leczenie", ani tym bardziej go penalizować. 

Prawda: In vitro nie ma nic wspólnego z leczeniem. Nic. Jest procedurą sztucznego rozrodu zapożyczoną z weterynarii, wykonywaną w wielu polskich "klinikach" in vitro właśnie przez weterynarzy. Traktuje rodziców wyłącznie jako dawców materiału genetycznego, za pomocą którego laboranci doprowadzają do powstania nowych osób ludzkich, używanych następnie do "osiągnięcia ciąży". Przeciwko nadużywaniu sformułowania "leczenie niepłodności" w stosunku do procedur sztucznego rozrodu zaprotestowało nawet Polskie Towarzystwo Ginekologiczne, zwykle przychylne przemysłowi in vitro.
Sam zabieg in vitro nie diagnozuje i nie leczy chorób, które zaburzają płodność. Kliniki oferujące in vitro przeprowadzają pozorne procedury diagnostyczne. Robią to bardzo pobieżnie i skrajnie nieumiejętnie (np. badania hormonów z krwi na "chybił trafił", nieprzystające do cyklu), co skutkuje ich bezużytecznością i jest udokumentowane żenująco niskimi statystykami wykrywalności schorzeń w takich ośrodkach. Lekarze od in vitro nie interesują się przyczynami niepłodności, bo nie potrafią ich diagnozować, ani właściwie się nimi zająć. Dlaczego mieliby? Główną ofertą tego biznesu jest przecież sprzedaż dzieci, a nie zdrowia.
In vitro pozostawia więc matkę i ojca ze schorzeniami, które powodują u nich niepłodność. To przymusza rodziców do powrotu po kolejne dzieci do ośrodka in vitro. Program in vitro nie daje im szansy na wyleczenie ani na naturalne poczęcie.
Co więcej, niewyleczone choroby z czasem pogarszają się, pogłębione jeszcze przez inwazyjne procedury stosowane na kobiecie w ramach zabiegu. Bo in vitro nie tylko niczego nie leczy, ale pogarsza stan zdrowia pacjentki. Syndrom przestymulowania jajników może doprowadzić nawet do jej śmierci.

MIT II: "In vitro jest skuteczne, najskuteczniejsze z dostępnych metod"

Efekt propagandowy: Skoro tak, to jest to najlepsza inwestycja w zwalczanie problemu niepłodności.

Prawda: Średnia skuteczność in vitro w zależności od wielu czynników waha się w okolicach kilkunastu, może 20 procent. To statystyczna szansa na ciążę po jednym cyklu. Jednak z punktu widzenia dziecka poczętego tą metodą prawdopodobieństwo przeżycia do momentu narodzin to zaledwie 4-5 procent. Dzieje się tak dlatego, że każda ciąża kosztuje życie przeciętnie kilkoro dzieci na różnych etapach i tylko jedna na kilka ciąży z in vitro kończy się żywym porodem.
Skuteczność in vitro jest niska nawet w porównaniu z przestarzałymi metodami leczenia niepłodności. Chirurgia stosowana do leczenia np. policystycznych jajników już w latach 50. XX wieku miała lepsze wyniki niż dzisiejsze in vitro. Pojawiając się na rynku, przemysł in vitro zdominował medycynę, przejmując środki przeznaczone na badania i szkolenia lekarzy w dziedzinie leczenia przyczyn obniżonej płodności. Z winy in vitro w prawdziwej medycynie prokreacyjnej nastąpił regres.
Dopiero zespół dr Thomasa Hilgersa z Omaha (Nebraska, USA) pod koniec lat 70. ubiegłego wieku rozpoczął pracę nad rozwijaniem porzuconych metod leczenia niepłodności. Przez trzydzieści lat udoskonalał je o najnowsze odkrycia z zakresu chirurgii, endokrynologii, andrologii, farmakologii i innych dziedzin; tworząc profesjonalną, bezpieczną i rewolucyjnie skuteczną medycynę kobiecą, która oferuje cenny system monitorowania zdrowia kobiety w wieku prokreacyjnym.
W kwestii niepłodności NaProTechnologia potrafi być nawet trzy razy bardziej skuteczna niż in vitro (np. w przypadku policystycznych jajników). Z sukcesem leczy też pary po wielokrotnym nieudanym in vitro, a dzięki przełomowym technikom chirurgii laserowej umożliwia naturalne zajście w ciąże parom zdiagnozowanym jako "beznadziejne przypadki zrostów". Przemysł sztucznego rozrodu zbankrutowałby szybko, gdyby uczciwie rozmawiano o jego zacofanym poziomie usług w porównaniu z prawdziwie profesjonalną ofertą NaProTechnologii.

MIT III: "Tylko Kościół sprzeciwia się in vitro"

Efekt propagandowy: Sprzeciw wobec in vitro wydaje się dogmatyczny, nieracjonalny, narzucony przez kler. Argument ten działa szczególnie na chorobliwych antyklerykałów, odruchowo zajmujących stanowisko Kościołowi przeciwne. 

Prawda: Wielu lekarzy, w tym byli praktycy in vitro, sprzeciwia się technikom sztucznego rozrodu z pozycji racjonalnych. Jednym z nich jest dr Jacques Testart - ateista i pionier in vitro we Francji - dziś zagorzały przeciwnik tej procedury. Doktor Testart przyznaje, że debiutowi in vitro towarzyszył dziki entuzjazm nie podparty ani dostatecznymi badaniami, ani debatami natury etycznej, bo od początku chodziło o wielkie pieniądze. W Polsce klinikę inspirowaną NaProTechnologią otworzył w Białymstoku dr Tadeusz Wasilewski, jeszcze kilka lat temu czołowy polski praktyk in vitro. Doktor Wasilewski porzucił program in vitro i opowiada dziś o jego prawdziwym, makabrycznym obliczu.
Tych ludzi nie zobaczymy jednak w mediach głównego nurtu. Przeciwnikiem in vitro, oprócz Kościoła, może być przecież tylko "oszołom". A arbitrem tego, kto jest "oszołom" a kto "autorytet", są ginekolodzy mianowani na "wybitnych" przez wpływową gazetę. To, że są osobiście uwikłani w biznes in vitro, jest przed odbiorcą ukryte. Tym sposobem naukowcy przeciwni in vitro nie są do debaty dopuszczani. Neutralizuje się ich etykietką "katolickiego ideologa", ewentualnie zastrasza albo zamilcza.
Kiedy we wrześniu 2009 r., po międzynarodowej konferencji w Lublinie, grupa specjalistów leczenia niepłodności z Polski i zagranicy napisała apel do parlamentarzystów RP potępiający in vitro, dziennik "Rzeczpospolita" opublikował go na 18. stronie, w rubryce "listy". Żadne duże medium nie podchwyciło wątku. Podobnie wyciszany jest głos organizacji MaterCare International, sieci specjalistów medycyny matczynej kierujących się etyką pro-life.
Jednocześnie chwalące in vitro opinie organizacji udających niezależne stowarzyszenia pacjentów (w rzeczywistości sterowane przez biznes in vitro) w sposób nieuprawniony rozgłaszane są przez media jako opinia wszystkich niepłodnych małżeństw. W rzeczywistości, zdecydowana większość pacjentów cierpiących na zaburzenia płodności nigdy nie próbuje in vitro. Na całym świecie mniej niż 1 proc. niepłodnych par decyduje się na "dziecko z probówki". Ponad 99 proc. nie robi tego, choć bardzo pragnie dziecka. A nie jest to "kler". Media udają, że tej właśnie większości pacjentów, nieprzekonanych do sztucznego rozrodu, nie ma. Bo to by obaliło wygodną (dla biznesu i dla antyklerykałów w mediach) tezę, że tylko Kościół jest przeciw in vitro.

MIT IV: "In vitro to remedium na niż demograficzny"

Efekt propagandowy: Zaczynamy wierzyć, że może i dobrze, iż będzie in vitro, bo urodzi się więcej dzieci. 

Prawda: Żeby społeczeństwo utrzymało się w stabilnej liczbie (żeby nie załamał się system emerytalny i cała gospodarka), potrzeba, aby rodziło się 2,1 dziecka na kobietę. W Polsce ten wskaźnik wynosi 1,3. Za 35 lat będzie nas o połowę mniej niż teraz. Nagłaśniane przez media baby boomy to tylko zwolnienia spadku liczby narodzeń lub jego zatrzymanie. Nie mają nic wspólnego z właściwym odbiciem się od dna. Zapaść jest tak wielka, że nie znamy w udokumentowanej historii świata przypadku narodu, który przetrwałby tak drastyczne załamanie populacji i całkiem nie wymarł.
Czy in vitro może pomóc? Ocenia się, że problemy z płodnością ma ok. 15 proc. par. Mniej niż 1 proc. z nich kiedykolwiek decyduje się na dziecko z in vitro. Na 400 tys. urodzeń w Polsce dzieci z in vitro liczymy w promilach. Tak więc argument "demograficzny" to czysta demagogia.
Do tego coraz więcej badań wykazuje, że dzieci z in vitro chorują znacznie częściej niż poczęte naturalnie. Mają więcej wad wrodzonych, a jak wykazało niedawno opublikowane badanie, chłopcy poczęci metodą ICSI (typ in vitro) dziedziczą problemy z płodnością. Może się więc wkrótce okazać, że in vitro nie tylko demografii nie poprawia, ale ją pogarsza, zwiększając problemy zdrowotne populacji.

MIT V: "Kompromisowa ustawa, pozwalająca tworzyć tylko po jednym zarodku, ochroni życie poczętych in vitro"

Efekt propagandowy: Zgadzamy się na takie prawo, bo wierzymy, że najważniejszy problem zabijania dzieci zostanie opanowany.

Prawda: Załóżmy (skrajnie naiwnie), że limit liczby zarodków będzie przestrzegany. Nie zmienia to faktu, że szanse na urodzenie żywego dziecka poczętego in vitro są dużo niższe niż w przypadku dziecka poczętego naturalnie. Natura dobiera geny nieco mądrzej niż laborant na szkle. Embriony giną na różnych etapach procedury in vitro częściej niż w naturze. Czy wszczepiamy pięć naraz, czy po jednym zarodku, nadal bawimy się w rosyjską ruletkę, dając kolejnym dzieciom niskie szanse na dożycie narodzin.
A wracając do przestrzegania takiej ustawy. Żyjemy w kraju, w którym wymiar sprawiedliwości nie ściga ginekologów ze śmietnikami pełnymi dziecięcych szczątków. Ustawa aborcyjna z 1993 roku nie jest przestrzegana, mordercy ogłaszają się swobodnie w gazetach. A my dajemy sobie wmówić, że ta sama policja będzie miała chęci i możliwości sprawdzania, czy w danej klinice pod mikroskopem laborant powołał do życia jedno czy dziesięcioro ludzi i co z nimi robił dalej.
Obecnie w Polsce ośrodki in vitro nie działają zgodnie z prawem. Łamią przepisy o ochronie życia ludzkiego przed urodzeniem. Dlaczego nie egzekwujemy obowiązującego prawa? Jakakolwiek ustawa legalizująca in vitro to otwarcie puszki Pandory. Zamknie drogę do jakiejkolwiek kontroli nad tą makabrą. W najlepszym wypadku tylko kwestią czasu będzie finansowanie in vitro z naszych składek.

MIT VI: "Zakaz in vitro odbiera nadzieję niepłodnym małżeństwom"

Efekt propagandowy: Emocjonalne stawianie pod ścianą. Nikt nie chce być tym, który odbiera ostatnią nadzieję cierpiącym ludziom.

Prawda: Zakaz in vitro doprowadzi do rozwoju w Polsce prawdziwych metod leczenia niepłodności i to jest dopiero nadzieja dla pacjentów.
Przemysł in vitro agresywnie zwalcza NaProTechnologię. Bo jest skuteczniejsza, w pełni zdrowa, tania, naturalna, etyczna i naprawdę leczy. Gdyby dopuszczono do uczciwej konkurencji, in vitro szybko przeszłoby do historii medycyny jako wstydliwy jej incydent. Stąd medialne ataki na NaProTechnologię, mające sabotować jej rozwój w Polsce.
Mimo to NaProTechnologia rozpowszechnia się szybko i prężnie. Tylko w USA jest dziś zdecydowanie ponad dwieście ośrodków FertilityCare. Choć minęło zaledwie 6 lat od opublikowania podręcznika do NaProTechnologii, lekarze szkolą się na całym świecie: m.in. na Tajwanie, w Singapurze, Australii, Meksyku, Kanadzie, Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii, we Włoszech, w Nigerii. Prężnie działające centrum dr. Phila C. Boyle w Galway (Irlandia) pomogło zajść w ciąże tysiącom par, wielu z nich po wielokrotnych nieudanych zabiegach in vitro. W Polsce głównymi ośrodkami są: Lublin (dr Maciej Barczentewicz, Przychodnia Macierzyństwo i Życie przy Instytucie Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II), Warszawa (dr Piotr Klimas) oraz Białystok (dr Tadeusz Wasilewski, NaProMedica).
Tak spektakularny rozwój NaProTechnologia zawdzięcza jakości, jaką oferuje, fascynacji nią lekarzy oraz opiniom szczęśliwych rodziców. Są wśród nich liczne przypadki par, u których po prostu nikt do tej pory nie zdiagnozował schorzeń, które da się łatwo wyleczyć. Dzięki NaProTechnologii pierwszy raz metodycznie i gruntownie ich przebadano i wykryto sedno problemu. Niektórzy dowiedzieli się już podczas drugiej wizyty, że muszą jedynie uzupełnić niedobór danej witaminy. Inni zachodzą w ciążę po kuracji bioidentycznym progesteronem, który zapobiega wczesnym poronieniom. Do tej pory nie wiedzieli, że wcale nie są niepłodni, tylko cierpieli na nawykowe wczesne poronienia, bez względu na to, jaką metodą zachodzili w ciążę. Są też tacy, których zwykły ginekolog odsyłał na in vitro z powodu zrostów, których rzekomo "nie da się usunąć". Laserowa chirurgia NaProTechnologiczna radzi sobie z takimi przypadkami za pomocą nowoczesnych technik (w 99 proc. zapobiegającym zrostom), nieznanych zupełnie tradycyjnej ginekologii, ani tym bardziej branży sztucznego rozrodu.
NaProTechnologia jest po prostu prawdziwą, profesjonalną medycyną, której oczekuje każdy pacjent. Ma ofertę nie tylko dla zmagających się z obniżoną płodnością. Zajmuje się też wszelkimi innymi dolegliwościami kobiecymi, które stanowią zaburzenie zdrowia i/lub dyskomfort, jak np. nieprawidłowości hormonalne powodujące Zespół Napięcia Przedmiesiączkowego (PMS), depresję poporodową czy nietypowe krwawienia. Same obserwacje cyklu metodą Creightona wystarczą, aby wykryć i usunąć niebezpieczeństwo poronienia, zanim kobieta nawet zacznie próbować zajść w ciążę. NaProTechnologia przydaje się też w ciąży, do dokładnej oceny wieku dziecka. Można dzięki niej także rozpoznać zagrożenie rakiem na tyle wcześnie, aby mu zapobiec.
To w NaProTechnologii jest prawdziwa odpowiedź na potrzeby zdrowotne kobiet. I prawdziwa nadzieja dla małżeństw pragnących dziecka.

Autorka jest niezależną publicystką, współautorką książki "Agata. Anatomia manipulacji". W związku z procesem karnym wytoczonym jej przez lobbystkę aborcyjną Wandę Nowicką, Joanna Najfeld prowadzi stronę MamProces.pl.